piątek, 30 grudnia 2011

Czarno - biały grudzień


Ostatni miesiąc tego roku był "pod względem końskim" bardzo udany. Kilka razy byłem w siodle, oprócz tego jeszcze kilka razy w stajni w innych celach. Dużo się działo. Był Pan Kowal, było wynoszenie gnoju no i oczywiście były jazdy, w trakcie których towarzyszyły nam m.in. nasze dwie znajome Weroniki -  ciemnowłosa i jasnowłosa.

- Cześć Weronika, to o której do nas przyjedziesz? Bo wiesz, my jesteśmy umówieni na konie.  Nie wiem czy chcesz z nami jechać... Chesz? No to super.

Może to nie brzmiało zbyt gościnnie ale przecież cóż bardziej ciekawego od koni moglibyśmy zaproponować naszym Gościom? Do knajpy lub na imprezę może Ją wziąć każdy inny znajomy. My Weronikę (tę bardziej ciemnowłosą) weźmiemy do stajni.

Weronice przypadła w udziale Cyranka i chyba obie sobie przypadły do gustu, bo ani jedna, ani druga nie zgrzytała zębami. Wszyscy w stajni wiedzą, że jeżeli Cyranka kogoś nie lubi, to zgrzyta zębami. Nie wiem jak jest z Weroniką... W każdym razie pozostała część składu była klasyczna: Beatka na Błysku, Natalia na Mniszce i ja na Donce.

Osiodłaliśmy konie i ruszyliśmy w drogę a towarzyszyły nam idące piechotą osoby z pochodniami w rękach. Po dojechaniu na padok okazało się, że Łukasz tak bardzo zaangażował się w odpalanie generatora prądu, że urwał linkę i na padokach było tylko tyle światła, ile odbiło się od zasnutego chmurami nieba. To jednak w zupełności wystarczyło, żeby pojeździć sobie kłusem. Trudniej było jednak lonżować, Weronika nie mogła więc odbyć klasycznej "pierwszej lekcji". Były z nami jednak dziewczyny, którym stajenny wysiłek nie jest obcy (niedawno wspólnymi siłami wywoziliśmy gnój z boksów) czyli Natalia (młodsza) i Anetka. Zmieniając się goniły dookoła padoku z Cyranką i Weroniką na grzbiecie. Może uściślę - z Cyranką na uwiązie i Weroniką na grzbiecie Cyranki. 

Weronika okazała się kolejną osobą znacznie bardziej zdolną ode mnie. Szybko załapała kłus, anglezowanie, kłus ćwiczebny a nawet kłus bez strzemion. Nie mam pojęcia ile kilometrów wybiegały Natalka i Anetka, w każdym razie dzięki Nim Weronika mogła naprawdę pojeździć, pomimo całkowitego braku oświetlenia.

Jeżeli chodzi o mnie, nie obyło się bez przygód. Nagle zaświstał wiatr, Donka mi się spłoszyła i uskoczyła, Mnisia się przestraszyła Donki i uskoczyła, w tym czasie ja już leciałem na ziemię a tuż po mnie wylądowała na niej Natalia. No to mamy pierwszy zespołowy upadek za sobą. Fajnie było! :-)) Zebraliśmy się jednak szybko i wskoczyliśmy z powrotem w siodła. ...Ale żeby się konie wiatru bały? :-)

Beatka, jak to Beatka ostatnio, najpierw spacyfikowała bryknięcia Błyska a potem słyszałem tylko jak Ją Pani Beatka chwaliła. 

- Patrz Wojtek jak Ona jeździ! No patrz! Wolty, półwolty, PATRZ! 

No to patrzyłem, bo ja bardzo lubię na Nią patrzeć. Tak patrzyłem, że o mało znów nie zleciałem... Ostatnio co jazda to ląduję na ziemi. Zawsze chciałem być pilotem ale jazda konna to definitywnie nie jest sport, w którym powinno się życzyć "tyle lądowań, ile startów"... :-)

Przez las w świetle pochodni
Nadszedł czas powrotu a tu nagle Pani Beatka zafundowała nam kolejną frajdę. Tym razem nie wracaliśmy prosto do stajni, tylko zrobiliśmy spacer okrężną drogą przez las w świetle pochodni. Szliśmy więc ścieżką, od czasu do czasu oddalając się między drzewa, patrząc kątem oka na płomienie i ufając koniom, które widziały więcej od nas. Przejeżdżaliśmy przez doły ćwicząc pokonywanie przeszkód. I te pochodnie... MAGIA! Raz tylko zdarzyło się, że za blisko podjechaliśmy z Doną zada Błyska, więc się Błysk wkurzył i wywinął w nas kopytami. Był to jednak delikatny ostrzegawczy kopniak i obyło się bez siniaków.

Wróciliśmy do stajni i jak zawsze po wieczornej jeździe zostaliśmy do kolacji. Smacznego koniki!



* * * 

- Cześć Weronika, to będziesz na 14? Albo najlepiej tak ze 20 minut wcześniej, bo będziemy samemu przygotowywać konie do jazdy!
- Będę!
- No to do zobaczenia za dwadzieścia druga!

Przyjechaliśmy oczywiście spóźnieni, tuż po 14, a Weronika już na nas czekała. Na szczęście w stajni panowała cisza i spokój, nie były zaplanowane żadne jazdy bezpośrednio po nas, mogliśmy więc spokojnie zająć się końmi. Przyjechaliśmy do stajni a tu śnieg! Na widok tego śniegu Cytrynka na padoku zaczęła podskakiwać jak szalona. Sam miałem ochotę podskakiwać razem z nią. Prawdziwy biały i zimny śnieg! 

Weronika (ta jasnowłosa) dostała Mniszkę a my z Beatką klasycznie - Donę i Błyska. Pierwszy raz w życiu przypadło mi w udziale objaśnianie jak przygotować konia do jazdy, choć nie za bardzo umiałem ogarnąć jednocześnie moją Donę i Weronikę z Mniszką. No ale skąd niby mam sobie umieć radzić z trzema osobnikami płci żeńskiej na raz? Pomogła więc, jak zawsze, nieoceniona Pani Beata.

Błotko lekko stężało i podłoże znacznie bardziej nadawało się do szaleństw, niż ostatnio. Czego to ja nie wyczyniałem... Galopy w półsiadzie, galopy w pełnym dosiadzie, galopy bez strzemion... Ale była jazda! Dona potknęła się ze dwa razy ale za każdym razem przewidziałem potknięcie i byłem na nie przygotowany. Nie spadłem! Ani raz! Beatka kolejny raz odstawiała na Błysku swoje eleganckie wolty i półwolty. Za co by się nie wzięła, Skubana, robi to metodycznie, konsekwentnie i z ogromną gracją.
Weronika również podeszła do tematu ambitnie, więc na własne życzenie dostała w kość od Pani Beatki. Poradziła sobie świetnie ale następnego dnia, jak to sama ujęła "chodziła jak cyrkiel" :-)

Wróciliśmy do stajni i przyszedł czas na rozsiodłanie, sprawdzenie kopyt i zaprowadzenie koni na padok. Nagle Mnisia rozstawiła tylne nogi, oparła się na krawędziach tylnych kopyt, po czym zesikała się takim strumieniem i taką ilością, jakby wypiła wcześniej ze dwadzieścia piw. Zmoczyła sobie przy tym całe tylne kopyta a trzeba je przecież jeszcze sprawdzić po jeździe...

- O Fuuu... Jak ja mam to zrobić? -  rzuciła z grymasem na twarzy Weronika.
- No jak to jak? Normalnie! Koń sobie sam przecież nóg nie wytrze ani kopyt nie wyczyści! - Taka ze mnie mądrala.

Weronika dzielnie podniosła każde kopyto i sprawdziła je kopystką. Jestem z Niej dumny, kiedyś się umówimy na wspólne wywożenie gnoju z boksów! :-))

QŃ-ec.



P.S.: 
- Weronika ciemnowłosa jeździła z nami 17 grudnia.
- Weronika jasnowłosa jeździła z nami 21 grudnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie lubisz Facebooka? Możesz zostawić anonimowo komentarz poniżej, Pamiętaj jednak, że komentarze od osób mi nieznanych, zawierające linki do innych stron internetowych, będę usuwał.