środa, 30 listopada 2011

"Znów dziś przeszła obok mnie..."

Aisha
Aisha. Klacz, która została wykupiona przez Pana Jarosława z pewnego miejsca o bardzo złej sławie. Gdy trafiła do Jackowa, była mała i chuda. Wszyscy myśleli, że jest źrebakiem, wyglądała, jakby miała pół roku, a ona miała już prawie trzy lata. W Jackowie okrzepła, nabrała ciałka i energii, wyprowadzona na padok znów zaczęła cieszyć się życiem. Z pozostałymi końmi w stajni nie mogła jeszcze mieć bezpośredniego kontaktu, jednak komunikowała się z nimi "po końsku" na odległość, co czasem nawet ponoć nie pozwalało spać gospodarzom.

Wreszcie dla Aishy nastał wyjątkowy dzień, w którym będzie mogła dołączyć do stada.

W niedzielę (20 listopada) mieliśmy wspaniałą jazdę, galopowaliśmy na cztery konie, była piękna pogoda, ja oczywiście wziąłem ze sobą aparat i oczywiście nie zabrałem go ze stajni na jazdę... Zdjęć z tego pięknego dnia więc nie mam. O tamtej jeździe może napiszę innym razem, wspomniałem o niej dziś dlatego, że gdy tylko wróciliśmy do stajni, Pani Beatka oznajmiła:

- Jutro spróbujemy dołączyć Aishę do stada!

Wiem już co nieco o tym, że w stadzie jest hierarchia, że każdy koń musi wywalczyć sobie swoją pozycję, że nie każde nowe zwierze może być do stada przyjęte itp. Zapowiadało się więc fascynujące wydarzenie, w trakcie którego miałbym szansę obserwować relacje końskiej społeczności, w tej wyjątkowej sytuacji, kiedy pojawia się ktoś nowy. Nie mogło więc mnie zabraknąć tego dnia w stajni!

- Pani Beatko, przyjadę na pewno! O której godzinie mam być?
- Zaczynamy o 18.

Pędziłem na łeb, na szyję, odwiózłszy wcześniej Beatkę na zajęcia i ciesząc się jednocześnie z moich elastycznych godzin pracy. Przez te cholerne korki o mało się nie spóźniłem.

- Będziesz? - zapytała przez telefon Pani Beatka. Odebrałem rozmowę za kierownicą, na sumieniu mam więc jakieś punkty karne i mandat - na szczęście tylko na sumieniu, bo nikt nie złapał mnie na gorącym uczynku.

- Za 10 minut!
- No to czekamy.

Gdy dotarłem, wszyscy jeszcze czekali. Każda z obecnych dziewczyn miała w ręku bacik, stado było na padoku a powietrze było naelektryzowane, jakby zaraz się miało wydarzyć coś naprawdę ekscytującego. Pani Beata poszła do boksu po Aishę, a ja przygotowałem aparat.

Aisha została wprowadzona na padok. Konie zauwazyły nowego osobnika i rozpoczęła się ceremonia.

Ja i One
Najpierw konie zbliżyły się powoli do Aishy, potem położyły po sobie uszy, a następnie rozpoczęły się pierwsze próby podporządkowania "nowej". Aisha była zdenerwowana, ale nie miała ochoty poddawać się "starym". Konie były w coraz bardziej bojowym nastroju, do akcji wkroczyła więc Pani Beatka i dziewczyny z bacikami, przy pomocy których "rozbujały" całe stado, aby odwrócić uwagę od nowego osobnika,

Konie zaczęły galopować dokoła padoku, pośród nich miejsce próbowała znaleźć Aisha. Gdy konie się wyszalały, znów zostały pozostawione same sobie, a my czekaliśmy w gotowości, gdyby "negocjacje" koni przybrały zbyt agresywną formę.

Summer Gift, klacz "alfa" nie była w pełni sił, dlatego procedura "ustawienia nowej" przypadła w udziale drugiemu w hierarhii stada Kacykowi. Ten mały diabeł, zaczął więc zaganiać Aishę z jednego miejsca w kolejne, próbując na niej wymóc, żeby się poddała, okazała uległość i oznajmiła mu to w końskim języku. Aisha jednak ani myślała się poddawać. Gdy Kacyk atakował, ona uciekała. Gdy dochodziło do bezpośredniej konfrontacji, w ruch szły tylne nogi. Raz Kacyk dostał kopniaka, innym razem Aisha. Pozostałe konie również nie miały ochoty na bliższą znajomość z Aishą i gdy ta się zbliżała, od razu kładły po sobie uszy i odstraszały ją.

Aisha była bardzo zdenerwowana i coraz bardziej zmęczona. Ciągnęła do wyjścia i do ludzi, którzy byli dla niej, jak dotąd, jedynym stadem, jakie znała. Nie chcieliśmy jej jeszcze pozwolić wyjść i zmuszaliśmy ją do dalszych prób integracji ze stadem. Pojawiły się nawet pierwsze oznaki uległości (Aisha zwiesiła głowę i zaczęła się oblizywać), jednak wszystko toczyło się zbyt wolno, a Aisha coraz bardziej panikowała. W końcu musieliśmy dać za wygraną i wyprowadzić ją z padoku. Kiedy trafiła do boksu, była całkowicie mokra i przerażona. Było dość zimno, więc parowała jak lokomotywa a z oczu jej płynęły łzy. Pozwoliła jednak do siebie podejść i była w stosunku do nas bardzo ufna. Pani Beata z Natalią wytarły Aishę słomą, a ona wkrótce się uspokoiła.

- Co teraz?
- Spróbujemy jutro, tym razem wpuścimy ją tylko do Summerki.

Nie zdawałem sobie sprawy, że widowisko może być ekscytujące, ale również dramatyczne. Tym razem klacz nie została przyjęta do stada.

Ja tu rządzę!
Nazajutrz pojawiłem się w stajni o 10 rano. Aisha wyglądała na wypoczętą i w dobrej formie, wpuściliśmy ją na pusty padok. Po pewnym czasie dołączyła do niej najważniejsza w stadzie Summer Gift. Summerka nie goniła Aishy, lecz odcięła ją od padoku, zastawiając własnym ciałem teren i pozostawiając Aishy jedynie mały skrawek przy wyjściu. Aisha próbowała przez moment walczyć, raz użyła tylnych kopyt ale nacięła się na odpowiedź Summerki, która nigdy nie daje sobie "w kaszę dmuchać".

Odsunęliśmy klacze od wejścia i wprowadziliśmy Mniszkę, która w hierarchii stada jest na samym końcu. Sytuacja na padoku się nie zmieniła, Aisha nie była nawet zainteresowana szukaniem sprzymierzeńców, chciała tylko uciekać. Potem wprowadziliśmy jeszcze Donę i na koniec Kacyka. Kacyk kolejny raz podjął próbę podporządkowania Aishy, jednak ta broniła się kopytami, a gdy tylko mogła, uciekała w stronę wyjścia. Nagle pojawiło się na piersi Aishy małe rozcięcie - efekt kopniaka Kacyka. Kolejny raz musieliśmy dać za wygraną, bo Aisha panikowała i nie było żadnych perspektyw na zmianę tego stanu. Wróciła więc do boksu.

- Po południu spróbujemy jeszcze z Siwymi. - Powiedziała Pani Beatka.

Była jeszcze szansa, żeby rozdzielić stado i zintegrować Aishę z Siwymi, tzn. Cyranką i Cytrnką. Podczas tej trzeciej, ostatniej próby okazało się jednak, że Aisha ma już dość prób integracji z kimkolwiek. Aisha wróciła do boksu. Przyłączenie Aishy do stada się nie udało, nie zdołała sobie wywalczyć miejsca dla siebie, wśród innych koni.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cały ten spektakl będzie tak dramatyczny. Teraz wiem, że łączenie konia ze stadem wcale nie musi być bezbolesne i łatwe. Konie walczą ze sobą o pozycje w grupie, a tam, gdzie się pojawia walka, może się pojawić czasem nawet krew. Tak zachowują się na padoku, bo tak zachowują się również w naturalnym środowisku. Takie po prostu są konie...

Szkoda, że Aishy się nie udało, bo przecież konie to zwierzęta stadne, jest czymś naprawdę niesamowitym obserwowanie ich zachowań w stadzie i byłoby wspaniale widzieć ją wśród innych zwierząt. Nasza młoda klacz będzie niestety musiała urzędować na padoku samotnie. Dla Aishy jedynym stadem pozostaniemy na razie my - bywalcy Jackowa.

QŃ - ec


Aishę łączyliśmy ze stadem 21 i 22 listopada 2011 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie lubisz Facebooka? Możesz zostawić anonimowo komentarz poniżej, Pamiętaj jednak, że komentarze od osób mi nieznanych, zawierające linki do innych stron internetowych, będę usuwał.